sobota, 2 sierpnia 2014

kot na powstańczy obiad

1 sierpnia 2014 r. Syrena zaskoczyła mnie przy biurku, podskoczyłam w fotelu. No tak... 
Godzina 17:00.
posłuchaj Lao Che "Godzina W"
Podeszłam do okna.
Wszystko było tak zwyczajnie codzienne. 


Rozpogodziło się, zauważyłam mimowolnie. Podjechała SKM-ka, na peronie ludzie ruszyli do drzwi. Wiaduktem raz po raz przejeżdżał samochód. Wakacje, jest mniejszy ruch. Drzewa spokojnie się zieleniły. 
Poczułam smutek. I ogromną wdzięczność. Za tę moją zwyczajną codzienność. I to, że pukanie do drzwi nie oznacza śmiertelnego niebezpieczeństwa...
Syrena zamilkła.
Jestem głodna! - zaburczał brzuch - z tego wszystkiego prawie nic dzisiaj nie zjadłam...
Wieczór spędziłam w towarzystwie Przyjaciółki - w kanjpce na placu Trzech Krzyży - kolacja była palce lizać!

plac Trzech Krzyży 1944 r.
W zeszłym roku trafiłam na post Małgorzaty Karoliny Piekarskiej. 


PIES, KOT I KASZA, CZYLI CO WTEDY JEDLI?

To mi uzmysłowiło, że widzę BOHATERA a zapominanam, że przecież to był CZŁOWIEK taki jak ja. Kocha, smuci się, w upale chce się odświeżyć, potrzebuje coś zjeść, chce dobrze wyglądać... 
Kobiety w Powstaniu Warszawskim - Dziewczyna z lusterkiem
  
Ludzie jedzą wszystko: robaki, świniaki, koty i psy. Dziś myśl o zjedzeniu kota, świnki morskiej czy konika polnego czuję mdłości i obrzydzenie. Ale głód... głód mój i moich dzieci zmieniłby mój światopogląd. Zrobiłabym kota na obiad. 
Dziękuję, że nie muszę...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co czujesz?